sobota, 14 lutego 2015

Chcę być twój - Rozdział IV


Matt przejechał ostrożnie palcem po miejscu, gdzie na szyi Patricka znajdował się tatuaż, jakby mógł go poczuć dotykiem. Był to czarno-biały łapacz snów, niewielki i ładnie wykończony. Piórka do niego przyczepione powiewały na niewidzialnym wietrze, a sam jego kształt był lekko obrócony w jedną stronę. Skóra Patricka była przyjemna w dotyku, delikatna i miękka, pachniała cytrusami.
- Ładny tatuaż. – mruknął, nie zdejmując ręki z jego karku, objeżdżając palcem wskazującym kontury i napawając się tą krótką chwilą intymności.
Przez kilka dni zdążyli zaprzyjaźnić się na tyle, by Matt zaprosił go do siebie, bez obaw o gwałt, czy wyniesienie jakże cennych, starych mebli z domu. Siedzieli na łóżku, przy każdym ruchu słysząc trzeszczenie materaca pod swoimi tyłkami. Koniec dyskretnego przysuwania się – cały kamuflaż na nic, mając łóżko, które każdy maleńki zabieg rozgłasza swoim głośnym jękiem.
Wziął rękę i spojrzał na ekran komputera, gdzie Patrick właśnie logował się na facebooka. Zaglądnął mu ciekawsko przez ramię – kilka wiadomości i parę powiadomień, których chłopak nie zdecydował się otworzyć.
- Masz jeszcze jakieś? – pociągnął temat, starając się jednocześnie skupić jego uwagę na sobie. Och, wyłącz w końcu tego laptopa…
- Yhm. – mruknął, odwracając głowę w jego stronę i uśmiechając się kącikiem ust. Matt lubił patrzeć na to lekkie wygięcie warg, takie nieznaczne, a jednak zmieniające zimną twarz Patricka, nadając jej nieco figlarnego wyrazu.
- Pokarzesz?
- Jasne. – chłopak odłożył laptopa i ku wielkiemu zadowoleniu Matta, ściągnął koszulkę. Jego ciało nie było tak ładnie zarysowane jak u Rafała, od którego był nieco mniejszy, ale wszystko miał na swoim miejscu. Tatuaż był niewielki i znajdował się na ramieniu. Tym razem kolorowy, przedstawiający kruka w locie. Nie był robiony przez początkującego tatuatora – idealnie ujęty światłocień, każdy detal wykończony z dokładnością, której nie powstydziłby się żaden perfekcjonista i kształty, które wyrażały indywidualny, nieco komiksowy styl autora.
- Łał. – powiedział tylko. Ramienia nie odważył się już dotknąć. – Twoi rodzice wyrazili zgodę na tatuaż?
- Nie musieli. – odparł z lekkim uśmieszkiem.
- Nie jesteś pełnoletni. Chyba, że nie zdałeś klasy. – zmrużył podejrzliwie oczy.
- Mój brat to tatuował. – zaśmiał się Patrick, zakładając z powrotem koszulkę. – Chciałbyś jakiś? Mógłbym ci to załatwić.
Matt wyszczerzył zęby w uśmiechu. Czy chciałby? Bez wiedzy matki, Łukasza i innych, dzieląc ta tajemnicę tylko z Patrickiem? Głupie pytanie. Problem na razie leżał tylko w pieniądzach, ale te z czasem zorganizuje. Tatuaż… Tylko tego brakowało w jego wyglądzie, gdy kolczyki przestały wystarczać, a raczej nie było już na nie miejsca, jednak wiek skutecznie uniemożliwiał mu wykonanie jakiegokolwiek wzoru.
- Naprawdę? Byłoby super. Tylko teraz nie mam pieniędzy.
- To nic, zresztą najpierw będziesz musiał wybrać wzór, brat wykona kilka projektów, ty jakiś wybierzesz… Spokojnie, to nie jest tak, że przychodzisz i już masz tatuaż. – zaśmiał się.
- Nie znam się. To kiedy mogę tam wbić?
- Wiesz co… Możemy jechać nawet dzisiaj, tylko do niego zadzwonię.

- Chciałbyś kolorowy tatuaż? Czy czarny? – zapytał Patrick w drodze do jego domu. Szli zatłoczonymi ulicami Londynu, który diametralnie różnił się od Krakowa, jedynego większego miasta, znanego do tej pory Mattowi. Dwa razy zgubił ciemnowłosego kolegę, idąc nie za tą osobą co trzeba, albo sam szedł do przodu, nie zauważając go przystającego na moment przy witrynie.
- Nie wiem jeszcze. – mruknął, zrównując z nim krok. – Trenujesz coś? Strasznie szybko idziesz.
Gdyby był w Polsce, z jego ust wyszłoby parę słów niecenzuralnych, ale w obcym języku nie do końca wiedział jak powinien to ująć, by otrzymać odpowiedni wydźwięk. Powoli zaczynało mu brakować siarczystych polskich „kurw” i epitetów tak rozwiniętych, jakie można usłyszeć tylko w jego rodzinnym kraju.
- Gram w szkolnej drużynie, ale bez przesady, przecież nie biegnę. – prychnął.
- Kiedy zrobiłeś sobie tatuaż? – zapytał po dłuższej chwili, gdy ruch nieco się uspokoił, a on sam przestał obawiać się o własne życie, gdzieś utracone w gęstym tłumie.
- Niecały rok temu, czemu pytasz?
- Jesteś niepełnoletni. W sumie nie miałeś problemu, żeby zrobić go bez zgody rodziców, no ale… ten tatuaż widać. Nic ci nie mówili? – delikatne pytanie, właściwie skierowane bardziej na tatuaż, a jednak mogące dać delikatny zarys stosunków Patricka z rodzicami. Psychologiczne myki, prawie tak dobre jak te, które stosuje psycholog. Może zaczynam się od niego uczyć?
- Pozwolili mi go zrobić. Uznali, że zakazany owoc smakuje tylko wtedy, gdy jest zakazany, więc miałem wolną rękę. – uśmiechnął się lekko. – I chyba mieli rację, bo nie zaszalałem z rękawem, chociaż wcześniej strasznie mnie to kusiło. Jesteśmy prawie na miejscu, zgaś papierosa.
Matt rozejrzał się. Ulica nie była tak spokojna, jak w miejscu, gdzie sam mieszkał, a domy wyglądały o wiele lepiej. Pomalowane na stonowane kolory, z ozdobami świątecznymi w oknach i niewielkich ogrodach. Typowa, filmowa atmosfera świąt i kiczu unosiła się w powietrzu, rażąc w oczy jak migające lampki, którymi przystrojone były drzewka. Patrick skierował się do drzwi, które pozbawione były tanich ozdób i sztucznej atmosfery. Matt ruszył niepewnie za nim, nagle tracąc całą odwagę i chart ducha. Patrick, który zdawał się to wyczuć, przytrzymał mu z uśmiechem drzwi.
- Wchodź.
Mieszkanie, choć z zewnątrz nie prezentowało się szczególnie bogato, w środku przedstawiało zupełnie inny obraz – duże, przestronne i modnie umeblowane. Kolory ścian dobrane jak w katalogach z IKEI, pasujące do wszystkiego dodatki i klimatyczne plakaty na ścianach – wszystko razem było idealnym przeciwieństwem jego starej, zakurzonej nory, do której zapraszał Patricka.
- Ładne mieszkanie. – rzucił lekko, starając ukryć się skrępowanie.
- Dzięki. Brat jest pewnie w salonie, chodź.
Salon był duży, tak samo jak kanapa, która zajmowała większość przestrzeni i telewizor, przysłaniający całą ścianę. W oczy rzuciła mu się Marilyn Monroe, patrząca na niego roześmianymi oczami z fototapety na ścianie obok. Jednak to nie ten widok wprawił Matta w osłupienie, nie pozwalając mu zrobić kroku w przód i zatrzymując akcję jego serca, po to, by po chwili ruszyło ono galopem, zagłuszając wirujące po głowie myśli.
- A więc to ta owieczka przyszła sobie zrobić tatuaż? – zapytał rosły mężczyzna, cały pokryty rozmaitymi tatuażami, z gęstą, długą brodą i małymi, wesołymi oczkami. Jego słowa przebiły się przez zdrętwiałą świadomość Matta, który zaraz zaczął kręcić nerwowo głową, w geście zaprzeczenia.
- Tak. – powiedział Patrick w tym samym momencie, zdziwiony patrząc na kolegę. – Jak to nie…?
 Matt miał wrażenie, że krew, która jeszcze przed momentem płynęła mu dziarsko w żyłach, teraz zamarzła i nie chciała ruszyć. Najpierw poczuł rozchodzące się po skórze zimno, by zaraz po tym zalała go fala gorąca.
Na kanapie, w zwyczajowo luźnej pozie, z piwem w ręce, siedział Łukasz, unosząc lekko brwi i z uśmieszkiem satysfakcji przyglądając się reakcjom chłopaka.
- Co ja słyszę. – mruknął, a jego głos promieniał zwycięstwem. Dla Matta o tyle bolesnym, że całkiem przypadkowym. – Jaki to tatuaż chciałeś sobie zrobić, Matt?
- Znacie się? – zapytał zdziwiony Patrick, zanim Matthew zdołał ułożyć w głowie jakiekolwiek sensowne zdanie. – To super, Luke, pomożesz wybrać wzór. – rozpromienił się.
Matt, mimo całej swojej sympatii do tego chłopaka, miał szczerą ochotę wypchnąć go za drzwi, wyrzucić z jego własnego mieszkania, albo przynajmniej zakleić mu gębę taśmą – pogrążał go każdym swoim kolejnym zdaniem, jakby jego przerażenie nie było wystarczająco wymowne.
Łukasz zaś wyglądał na upojonego całą sytuacją, uśmiechając się uprzejmie do Patricka i z lekkim rozbawieniem patrząc na Matta, przewiercając mu wnętrzności lekko kpiącym uśmiechem.
- Najwyraźniej. – Łukasz upił większy łyk piwa. – Cóż za szczęśliwe spotkanie.
- To co z tym tatuażem? – odezwał się brat Patricka, wstając powoli i zapraszającym gestem wskazując Mattowi kanapę. Nogi miał zesztywniałe, ale dotarł na miejsce, siadając na najbardziej odległym od psychologa kącie kanapy. – Wyglądasz jakbyś miał kij w dupie.
Psycholog zaśmiał się głośno. Widok skrępowanego punka, tak niepasujący do obrazu buntownika, jaki starał się wokół siebie stworzyć, był rozbrajający.
- Może pójdę po segregator? – Patrick uniósł brwi. – Boisz się igły, czy co? Mój brat może nie wygląda na godnego zaufania, ale zna się na rzeczy… Widziałeś moje tatuaże, to chyba najlepszy dowód.
- Źle mnie zrozumiałeś. – mruknął Matt, z góry wiedząc, że nie zabrzmi przekonywująco nawet dla głuchego, nie mówiąc już o doświadczonym psychologu. – Chciałem zobaczyć jak się robi tatuaż, a nie zrobić sobie tatuaż…
- Musiałeś mówić naprawdę zawile. – prychnął Łukasz, z coraz większym zaciekawieniem obserwując zmieniające się odcienie twarzy Matta.
Było źle – trudno temu zaprzeczyć. Każde wytłumaczenie, jakie przychodziło mu do głowy, brzmiało jeszcze bardziej głupio, albo w ogóle nie dotyczyło istoty sprawy – nielegalnego tatuażu, wykonanego bez zgody i wiedzy matki. Czuł zbliżającą się katastrofę – jeden telefon, który mógł zatruć mu resztę nastoletniego życia, który zależał tylko od dobrej woli psychologa. Nienawidził bycia na czyjejś łasce jeszcze bardziej od niepewności, która nim targała, szargając nerwy i doszczętnie niszcząc samopoczucie. Co jeszcze go spotka? Łukasz sprawdzający jego prace domowe?
Jego twarz od dłuższego czasu paliła go żywym ogniem, co było irytujące nie tylko ze względu na rosnącą temperaturę. Czerwień, jaka wystąpiła na jego policzkach była niczym znak dymny, wysyłany przez jego własne, zdradzieckie ciało, w stronę psychologa, który doskonale zdawał sobie sprawę co oznacza jego rumiana buźka. Mały kłamczuszek, który coraz bardziej gmatwa się w swoich wyjaśnieniach.
Patrick przyglądał mu się tępo, drapiąc się po karku.
- Słuchaj, chyba faktycznie cię nie zrozumiałem. – powiedział powoli, obdarzając nagle nieufnym spojrzeniem Łukasza. Czyżby do tego przygłupa w końcu coś doszło? – Może pójdziesz do mojego pokoju? Zjemy coś.
Łukasz zmarszczył nagle brwi, jakby wywietrzył nikły podstęp, jednak nie zaprotestował. Upił kolejny łyk piwa, nie spuszczając wzroku z Matta, który siedział na kanapie, jak więzień oczekujący wyroku śmierci.
- No to cześć. To znaczy do widzenia. – powiedział szybko Matthew, podnosząc się na nogi. Psycholog był młody, aż dziwnie czuł się z myślą, że musi mówić do niego per pan, podczas gdy kolega z klasy, który zna go osobiście, zwraca się do niego po prostu po imieniu. Psycholog skinął od niechcenia głową, odprowadzając ich wzrokiem.
Matt zatrzasnął szybko drzwi i oparł się o nie plecami, co najmniej jakby goniło go stado psów. Patrick patrzył na niego zdziwiony, z lekko uchylonymi ustami.
- Będziesz tak trzymał te drzwi?
Matt w tym czasie kucnął przy nich i ostrożnie, niczym James Bond w samym środku akcji, popatrzył przez dziurkę od klucza. Czysto. Więc psycholog, cwana bestia, został na dole. Zaraz usłyszeli głośny śmiech, potwierdzający lokalizację mężczyzny.
- Skąd go znasz? – zapytał od razu, nerwowym szeptem.
- Mojego brata…?
- Łukasza, kretynie.
- To bliski przyjaciel Gregora. Kumplują się od szkoły średniej. Boisz się go? – Patrick zmarszczył brwi, przygwożdżając go spojrzeniem do drzwi. Atmosfera w pokoju zrobiła się gęsta, choć emocje i tak już opadały. Z najtrudniejszym przeciwnikiem już się zmierzył. Choć nie wątpił, że Łukasz będzie czekał, kiedy tylko zbierze się do domu.
- No co ty. – zaśmiał się nerwowo. – Wiesz… to mój… psycholog. Nie żebym był jakiś nienormalny. Po prostu matka mi kazała zapisać się na terapię. - zdumione spojrzenie kolegi sprawiało, że coraz trudniej było mu wytłumaczyć jakże proste fakty.
- Przecież to psycholog więzienny.
- Tak? To chyba zadzwoniła do złego gościa, czy coś. – znają się niecały tydzień, a już ma mu tłumaczyć całą aferę narkotykową? Myślał, że to co stało się w Polsce, zostanie daleko, za morzem, trochę kilometrów od niego i nie wróci – w końcu nie jest bumerangiem. Kolejny raz się mocno pomylił.
- Kręcisz.
- Po czym wy to poznajecie? – sapnął zirytowany, podnosząc zadek z ziemi. Siadł na łóżku, wpatrując się we wciąż stojącego Patricka. – Uczył cię tych swoich psychologicznych sztuczek, czy co?
- To on jakieś zna? – chłopak uniósł jedną brew.
Matt spojrzał za okno, obserwując ruch uliczny. Samochody zatrzymywały się na światłach i ruszały, ludzie przechodzili przez jezdnię, nieporuszeni dramatem, jaki odbywał się tuż za murami jednego z domów. Dramatem psychologicznym. I chłopakiem, który przeczesywał podenerwowanym ruchem swoje pofarbowane włosy, parę przy tym wyrywając. Zacisnął usta i myślał intensywniej, niż ostatnimi czasy mu się to zdarzało. Czemu Łukasz tak na niego działał? Praktycznie nie zrobił jeszcze nic w kierunku skarżenia czy donoszenia matce o incydentach, choćby o tym zapalonym papierosie, którym swoją drogą sam go poczęstował, a strach tylko w nim rósł. Nie chodziło nawet o sam fakt doniesienia o chęci zrobienia tatuażu, a o wiedzę, którą psycholog przez to posiadł. Po jednej wizycie jawił się Mattowi niczym szef wywiadu, który każde pozyskane informacje, potrafi obrócić na swoją korzyść i wykorzystać w odpowiedni sposób. Zrobił na nim wrażenie podczas pierwszego spotkania i zakodował sobie w swojej buntowniczej główce, że tego mężczyzny nie należy ignorować, bo zdecydowanie użyje tego przeciw tobie.
- Słuchaj, musimy to jakoś odkręcić. – mruknął po dłuższej chwili. Łokcie oparł na kolanach. Minę miał zajadłą, jakby szykował się na bitwę i tak właśnie się czuł. Pora wyciągnąć ciężką artylerię. Och, gdyby jeszcze wiedział jak ją zdobyć…
- Już to odkręciłeś. – Patrick wyraźnie nie był zainteresowany tematem, a całą sprawę z góry na dół lekceważył, co tylko potęgowało zirytowanie Matta. To nie tak, że przesadzał i wyolbrzymiał zdolności psychologa, ale zdecydowanie bał się kroków, jakie ten mógł podjąć. Miał wrażenie, ze wysłanie go do tej szkoły było zapowiedzią większych zmian, które jasno mówiły „nie zadzieraj ze mną”, a ten tatuaż był czymś w rodzaju drzazgi wbitej pod paznokieć. Zaczepką, na którą psycholog nie mógł zostać bierny.
- Myślisz, że w to uwierzył?
- Dramatyzujesz. Za niedługo będziesz miał osiemnaście lat i wszystkie tatuaże świata będą stały przed tobą otworem. Nie jest powiedziane, że chciałeś zrobić go w tym momencie, co zresztą jest mało realne. – ziewnął przeciągle. – W czym więc problem? Mam zejść i mu to wytłumaczyć?
Matt wpatrywał się w niego bezradnie. Faktycznie, brzmiało to dość mądrze, sprawiało nawet wrażenie przekonujących argumentów, gdyby nie jeden drobny problem – jego idiotyzm. Gdyby wcześniej nie zareagował zbyt nerwowo, dałoby się to w logiczny i prosty sposób wytłumaczyć, razem z pomocą Patricka, lecz teraz będzie to wyglądało na skrupulatnie wymyślany w tym pokoju plan, w który dość ciężko uwierzyć po całej gamie kolorów, jaka wystąpiła we wcześniejszej rozmowie na jego buźce.
Co robić? Czekać na kroki podjęte przez Łukasza? Udawać, że całej tej sytuacji nie było i jest ona wynikiem nieporozumienia? A może iść na całość, zrobić tatuaż i ponieść konsekwencje, udowadniając sobie jednak, że nie jest zależny od jakiegoś frajera w krawacie? Ostatnia perspektywa była piękna i kusząca, jednak wymagała zbyt wiele poświęcenia, pozostałe dwie były zaś wyjściami dla istoty pozbawionej godności i rozumu. Westchnął głośno.
- Idziemy na całość. Przynieś segregator, schodzimy na dół. – powiedział, podnosząc się z łóżka. Dłonie zacisnął w pięści, a lekko napięte mięśnie zarysowały się pod białą koszulą. Zacięta mina wyglądała co najmniej generalsko, oczy wbite wojowniczo w drzwi, niczym w przeciwnika i niebieskie włosy, które zaraz opadły na czoło, przysłaniając widok. Patrick popatrzył na niego z dezaprobatą.
- Jesteś pojebany. – powiedział, uśmiechając się pod nosem. Podszedł do niego i bezceremonialnie poczochrał jego włosy, całkowicie psując kruchą, wojowniczą atmosferę. – Wiesz co? Chyba coraz bardziej cię lubię.

Cała odwaga zeszła z niego, gdy tylko usiadł, obserwowany czujnie przez dwóch mężczyzn i jednego chłopaka, z którego to towarzystwa, jedna osoba miała na niego szczególne oko, nieco zdziwione, niemniej jednak jak zwykle rozbawione.
- No, jaki to tatuaż wybrała sobie nasza czarna owieczka? – rzucił luźno Łukasz, nachylając się nad segregatorem. Matt poczuł w nozdrzach zapach wody po goleniu pomieszanej z delikatną wonią męskich perfum. Pociągła twarz psychologa znalazła się na tyle blisko jego własnej, że młody czuł to krępujące uczucie, gdy ktoś atrakcyjny przekracza tą magiczną granicę kilku centymetrów, na tyle, by biedna ofiara zastygła w bezruchu, nie mogąc nawet przewrócić strony. Nie podniósł wzroku, nie chcąc, aby psycholog wyczuł jego unoszącą się w powietrzu gejozę, niczym on jego perfumy.
To nie tak, że leciał na wszystkich facetów, czerwieniąc się jak gimnazjalistka na widok każdego starszego faceta. Wśród męskiego stada znajdowali się tacy, którzy szczególnie działali na Matta. Nie chodziło tu nawet o aspekt fizyczny i zwykłe podobanie się drugiej osobie. Niektórzy mieli w sobie coś, co ograniczało normalne funkcjonowanie mózgu i mięśni, a niekoniecznie oznaczało gówniarskie miłostki. Tacy ludzie roztaczali wokół siebie dziwną aurę – aurę, której Matt nie mógł przeniknąć, w której tonął i gubił się, tak jak teraz.
- To nie tak, że chcę już robić ten tatuaż. Chcę znaleźć coś, co mógłbym zrobić dokładnie w moje urodziny, taki prezent od samego siebie. Z tym, że muszę znaleźć go wcześniej. – starał się brzmieć naturalnie, obracając całą sytuację w źle zrozumianą i niewinną niczym dzieci idące do komunii.
- Yhm. – mruknął psycholog, wyciągając rękę, by zmienić stronę. Matta niepokoił fakt, że ten właściwie w ogóle nie protestował, ani nie wyrażał swojego niezadowolenia, wręcz przeciwnie – stał za nim, przewracając kolejne kartki segregatora i obserwując, na jakie wzory pada jego wzrok. Ten jednak, nieco zagubiony i błądzący po najgłupszych szlaczkach, jakie miał okazję w swoim życiu widywać, nie współpracował z Mattem, przenosząc się co chwilę to na smukłe palce psychologa, to nieco wyżej, na jego rękę, szyję i twarz, zawzięcie jednak omijając oczy.
- Coś w tym stylu byłoby w porządku. – mruknął, chcąc jak najszybciej skończyć przeglądanie tych cholernych segregatorów. Wszyscy nachylili się z zainteresowaniem.
- Uroboros? Wiesz co oznacza ten symbol? – psycholog uniósł brwi, kierując na niego wzrok. Matt zdecydował się w końcu odwzajemnić spojrzenie. Łukasz przyglądał mu się beznamiętnie. Matt na moment nie myślał o niczym, patrząc w szare oczy.
- Wiem. – burknął. Nie miał siły wytrzymywać bliskości Łukasza. Chciał wrócić do domu, nie musieć już kontrolować każdego fragmentu swojego ciała, przed badawczym wzrokiem mężczyzny obok, a wąż połykający własny ogon był jedynym symbolem znanym mu w tym segregatorze.
- Dobra, to narysuję ci parę szkiców, a ty któryś sobie wybierzesz. – rzucił Gregor.
Palące wnętrzności, wżerające się do kości uczucie wstydu, zwyciężyło satysfakcję z wyjścia z sytuacji. Właśnie dał Gregorowi kilka godzin roboty, tylko dlatego, że bliskość Łukasza była zbyt przytłaczającym przeżyciem. Żałosne, gówniarskie zachowanie.
Uniósł wzrok, wychodząc na spotkanie szarym oczom Łukasza, wbitym w niego z dziwnie roześmianym wyrazem. Kącik ust mężczyzny uniósł się nieco. Matta przeszedł dreszcz. Teoretycznie zwyczajny widok uśmiechniętego faceta sprawiał znaczne problemy w normalnym funkcjonowaniu organizmowi Matta. Ten nie był nawet do końca pewny, czy wynika to z faktu dziwnego strachu, jaki rodził się w jego sercu, strachu przed wyczytaniem z jego twarzy jakiejś okropnej tajemnicy i emocji, które powinny zostać głęboko w jego świadomości, czy też z innych przyczyn, nieco bardziej intymnych i znacznie nawiązujących do jego odmiennej orientacji.
Usta psychologa uchyliły się powoli, płynnie przechodząc z wygięcia warg do kolejnych, układających słowa ruchów. Głęboki głos, który wytrącił go z odrętwienia, sprowadzając z powrotem do salonu.
- Kolega cię wołał. – i ten lekko prześmiewczy ton, ta nuta ironii, która głosiła całemu światu i Mattowi: „Tak, doskonale wiem, czemu go nie słyszałeś. Patrzyłeś się na mnie, bo ci się podobam”, irytujące, wesołe spojrzenie, mające w sobie coś głębokiego i magnetycznego, coś co nie pozwalało spuścić wzroku, a jednocześnie powodowało lekki strach przed zatrzymaniem go na dłużej. Pieprzony psycholog. Zresztą, naprawdę nie usłyszał słów Patricka? Czy ta szara studnia była na tyle wciągająca, by całkiem zignorować istnienie innych osób?
- Nie usłyszałem. – mruknął, odwracając się w stronę Patricka, który przyglądał mu się uważnie z rękami założonymi na ramiona. Skinął jedynie głową, pokazując wyższe piętro i bez słowa ruszył w kierunku schodów.
Jest zły? Jak bardzo i z jakiego powodu? Pewnie domyśla się, że tatuaż, który wybrał był jedynie impulsem kierowanym przez Łukasza, a jego brat dostanie przez to więcej pracy do wykonania, ale nie miał wyboru, a sam Patrick świadomie się na to zgodził przynosząc segregatory.
Kroki były mocne, Patrick stawiał je na schodach jakby chciał zademonstrować swój gniew i niezadowolenie na każdym kolejnym stopniu z kolei najgłośniej jak to możliwe, zaś jego usta wręcz przeciwnie – zawzięcie zacisnęły się w wąską kreskę, zachowując milczenie.
- Co jest? – Matt przechylił głowę, obrzucając go niezrozumiałym spojrzeniem.
- Nic. – sucha, klasyczna odpowiedź. Jednak wydawało mu się, że o wiele częściej pada ona z kobiecych ust.
Patrick nie spuszczał z niego uważnego wzroku lekko przymrużonych oczu.
- Jesteś gejem? – ton tak obojętny, że pytanie mogło równie dobrze dotyczyć godziny.
Czerwień wypłynęła na twarz Matta, nadając jego twarzy idiotyczny wyraz zarumienionej nastolatki.
- Co? – wydukał. – Czy ja ci wyglądam na geja?
- W zasadzie to tak.

10 komentarzy:

  1. No to super, jak się trochę wyjaśnia to potem trochę gmatwa. Podoba mi się styl pisania czekam najwięcej:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chcę więcej. Potrzebuję więcej. Pisz. Dużo, szybko, ciekawie. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pjenknie. Dzisiaj dużo autorów umila mi ostatni dzień ferii <3333

    OdpowiedzUsuń
  4. Miażdżysz opisami emocji! Uczucia Matta były tak fajnie plastyczne, że prawie je było czuć XD I ten Łukasz... nie spodziewałam się go tam. Reakcje Matta przy nim są świetne XD I w ogóle relacje całej trójki. Jestem ciekawa jak to się rozwinie. Rozdział mi się wyjątkowo podobał. Weny~~ c:

    OdpowiedzUsuń
  5. *umarła*
    Ta scena z Łukaszem.... naprawdę umarłam. Normalnie turlam się po podłodze ze śmiechu, to było mistrzstwo~!
    Wgl Partick ma bardzo ładny tatuaż, moja dupa ma podobny, ale większy i na żebrach. Sama nie zrobiłabym sobie takiego, wystarczy mi czarnobiała róża wiatrów na żebrach, ale łapacze są naprawdę śliczne~
    Ja wiem, że Patirck x Matt wygląda fchuj slicznie, ale ja chcę go z psychologiem, to będzie zajebisty romans, taki hipnotyzujący....
    wgl ten fragment: "Uniósł wzrok, wychodząc na spotkanie szarym oczom Łukasza, wbitym w niego z dziwnie roześmianym wyrazem. Kącik ust mężczyzny uniósł się nieco. Matta przeszedł dreszcz. Teoretycznie zwyczajny widok uśmiechniętego faceta sprawiał znaczne problemy w normalnym funkcjonowaniu organizmowi Matta. Ten nie był nawet do końca pewny, czy wynika to z faktu dziwnego strachu, jaki rodził się w jego sercu, strachu przed wyczytaniem z jego twarzy jakiejś okropnej tajemnicy i emocji, które powinny zostać głęboko w jego świadomości, czy też z innych przyczyn, nieco bardziej intymnych i znacznie nawiązujących do jego odmiennej orientacji.
    Usta psychologa uchyliły się powoli, płynnie przechodząc z wygięcia warg do kolejnych, układających słowa ruchów. Głęboki głos, który wytrącił go z odrętwienia, sprowadzając z powrotem do salonu.
    - Kolega cię wołał. – i ten lekko prześmiewczy ton, ta nuta ironii, która głosiła całemu światu i Mattowi: „Tak, doskonale wiem, czemu go nie słyszałeś. Patrzyłeś się na mnie, bo ci się podobam”, irytujące, wesołe spojrzenie, mające w sobie coś głębokiego i magnetycznego, coś co nie pozwalało spuścić wzroku, a jednocześnie powodowało lekki strach przed zatrzymaniem go na dłużej."
    Czytałam go trzy razy, serio. JEST TAKI ŚWIETNY, ŻE AŻ NONIEMOGĘ~!
    Nie powaznie, genialnie to ujęłaś, odczułam to niemal tak samo intensywnie jak Matt. To chyba świadczy tylko o tym, jak dobrze piszesz.
    P. S wybacz, że taki nieogarnięty ten komentarz, ale pisze na klawiaturze-nie-od-laptopa, a ja na innych pisac nie umiem.

    Weny i do nastepnego~!

    OdpowiedzUsuń
  6. O rany, rany! Co będzie dalej? Trochę mnie zeszło z tym rozdziałem, ale przeczytałam i nie mogę się doczekać kolejnego. :x Biedny Matt, tak się krygował i rumienił przed rozbawionym Panem Psychologiem xd Myślałam, że zdechnę ze śmiechu. Weny, pomysłów i czasu życzę! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Więcej, więcej i jeszcze raz WIĘCEJ! :D
    Ciekawe, interesuje mnie więc czytać będę, zastrzeżeń żadnych nie mam ze względu, że dziś jakoś nie myślę i nie przykładam większej uwagi to kompozycji, a skupiam się bardziej na fabule :D
    Ciekawie się rozkręca i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :P
    Weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne opowiadanie, intrygujący bohaterzy, jestem naprawdę pod wrażeniem. Cieszę się, że trafiłam na Twój blog, życzę Ci wytrwałości w pisaniu bo jestem naprawdę ciekawa jak dalej rozwiniesz akcję, na razie nic nie jest oczywiste ;-)
    Życzę Ci weny, czasu na pisanie i rozwijanie niewątpliwego talentu. Trzymam kciuki :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Proszę, nie zostawiaj tego bloga, bardzo chciałabym poznać zakończenie tej historii,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, nie zaginęłam jeszcze w otchłani internetu, blog również :) Jednak na rozdział trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. W każdym razie ukaże się jeszcze w tym miesiącu :)

      Usuń