piątek, 20 listopada 2015

Trafiony zatopiony

Nie było mnie tu sporo czasu. Ale wracam, z głową pełną nowych pomysłów (choć o starych nie zapomniałam). Szykuje się drugie, ambitniejsze z założenia opowiadanie. Chęci są, motywacja również, tylko czasu jakoś brak. Ale pracuję nad tym :)

Prolog

Kobieta dyskretnie obserwowała siedzącego na tarasie mężczyznę. Miała pewność, że ten odnotował to już kilka tygodni temu, gdy zaczął się tu regularnie pojawiać, choć nie dawał tego do zrozumienia. Nie łapał jej spojrzeń, nie odwzajemniał wystudiowanych pilnie uśmiechów. Zawsze pił tą samą, ohydną kawę, przypominającą swoją reputacją piwo z niezbyt dobrej knajpy. Przesiadywał w lokalu całe godziny, nie ruszając się z miejsca choćby do toalety, co było budzącym podziw wyczynem, po wypiciu takiej ilości kawy. 
Mężczyzna z obrzydzeniem odłożył filiżankę na spodek, nie spuszczając z oczu widoku, jaki rozciągał się z tarasu. Kawiarnia, w której siedzieli, znajdowała się na piętnastym piętrze biurowca w samym centrum miasta. Widoki, mimo wysokości, nie były zachwycające, nawet dla miłośników miejskiej infrastruktury. Budynki wijące się do nieba, a mimo to sprawiające wrażenie karłowatych i zwyczajnie brzydkich; samochody, które pełzną po ulicy, niczym robaki i szare niebo, okryte wiecznym smogiem. 
Mimo wszystko mężczyzna przychodził tu regularnie. Prawie codziennie zasiadał na tym samym, niewygodnym krześle, jak najbliżej okna i wlepiał jasno niebieskie oczy w miasto, które rozciągało się przed nim.
Zamyślone spojrzenie, ściągnięte brwi i skupiony wyraz twarzy przyciągnęły jej uwagę. Samotność, którą był zewsząd otoczony. Stary telefon komórkowy, któremu daleko było do najnowszych nowinek technicznych. Spodnie z dziurą na kolanie i lekko pomięta koszula, które cicho dawały do zrozumienia, że żadna pani nie pomaga w prostych czynnościach domowych, które dla mężczyzny bywają walką o przetrwanie. Nie sprawiał jednak wrażenia niechlujnego. Wręcz przeciwnie – zwykle roztaczał wokół siebie przyjemny zapach, włosy zawsze były umyte i odpowiednio ułożone, a na ubraniu nie było śladu plam.
Kobieta siadywała blisko, wpatrywała się w jego oczy, szukając spojrzenia i próbując znaleźć okazję do obdarzenia przystojnej twarzy lekkim uśmiechem. Znaleźć punkt zaczepienia, do obrócenia wspólnej samotności w jedną. Na próżno. 
Po miesiącu i niecałym tygodniu mężczyzna więcej się nie pojawił. Daremnie wpatrywała się w puste miejsce – bystre spojrzenie nie przewiercało już biurowca naprzeciwko. 
Bystre spojrzenie znalazło to, czego tak uparcie szukało, by móc przystąpić do działania. Niebieskie oczy, wbrew przekonaniom kobiety, nie wypatrywały sensu istnienia w czarnej, taniej kawie. Szukały konkretniej osoby za szybą budynku naprzeciw.