piątek, 26 grudnia 2014

Chcę być twój

Rozdział I

- Jak ci się podoba? – zapytała matka, stojąc w progu mieszkania.
- Jest super. – mruknął Matt, bojąc się nawet dotknąć starych, pachnących inną epoką mebli. W mieszkaniu było ciemno, przez uchyloną zasłonę wpadał pojedynczy strumień światła, który ukazywał unoszący się w mieszkaniu kurz. Meble, które powinny być z ciemnego drewna, przyprószone grubą warstwą pyłu, miały kolor bardziej zbliżony do szarego, by nie powiedzieć brudnego białego. Salon wyglądał jak pokój typowego emeryta i przez takiego był do niedawna zamieszkiwany. Bujany fotel, meblościanka z niezliczoną ilością książek o wojnie i stary, zapewne ledwo łapiący sygnał telewizor analogowy bez kablówki i dywan w dziwne wzroki wyglądały jak eksponaty muzealne.
- Świetnie. Za miesiąc, góra dwa, wracasz do szkoły. – powiedziała, nie przekraczając nawet progu przedpokoju, jakby obawiała się, że starość unosząca się w powietrzu, dotknie i jej. – Rozpakuj rzeczy i się tu jakoś rozgość. Wieczorem masz przyjść pod ten adres. – podała mu karteczkę – Mam dla ciebie niespodziankę.
Długo patrzył na szybko napisane słowa wraz z numerem domu. Sugerowało to, że nie jest to żaden blok czy stara kamienica, a faktycznie dom. W dodatku ulokowany w całkiem niezłej okolicy, przeznaczonej dla tych, co lepiej im się powodzi i chyba możliwie jak najdalej od jego obecnego mieszkania. A już zapaliła się nikła lampka nadziei, gdy usłyszał o niespodziance, a przed oczami stanęła mu szczęśliwa rodzina z małymi, wesołym dziećmi i nim gdzieś z boku, wspólnie jedzących kolację. Ale to całkiem niemożliwe – inaczej matka nie załatwiałaby mu mieszkania.
- Tam mieszkasz? – zapytał obojętnie, na co kobieta zmierzyła go nieufnym spojrzeniem.
- Tak. Ale chciałabym, żebyś przyjeżdżał tam tylko w razie ostateczności. Rozumiesz, co mam na myśli?
- Żebym się tam nie pojawiał w ogóle. – nie spuszczał z niej wzroku. Jak dobrze, że przed lotem wypalił wszystkie swoje zapasy marihuany, aby nic się w Polsce nie zmarnowało. Teraz miał ją tak cudownie w czterech literach, jej łaskę i niełaskę, jej wstyd przed nową rodziną, która zobaczy zbuntowanego, mało ułożonego nastolatka. Aż chciało mu się śmiać z jej spiętej miny, zaciśniętych ust i niepewności – czy aby na pewno nie będzie przychodził się tam awanturować? Czy na pewno lokując go tak daleko, skutecznie się od niego odgrodziła, sprawiając jednocześnie wrażenie kochającej, pilnującej syna matki?
- Bystry chłopak. – powiedziała po dłuższej chwili, bez cienia zadowolenia w głosie. – Do zobaczenia.
W mieszkaniu został tylko Matt, cienie i kurze, ulotny zapach drogich perfum matki i nierozpakowana, mała walizka. Rozglądnął się ostrożnie, jakby czuł, że mieszkający tu niegdyś zmarły dziadek może wrócić, niezadowolony z jego obecności.
Podszedł powoli do okna. Roztaczał się z niego piękny widok – pod wpływem narkotyku łatwiej było mu to dostrzec. Ulice pokrywał śnieg, biały i puszysty, aż chciało się zostawić to nieprzyjemne mieszkanie i ulepić bałwana, jak małe dziecko. Z tym, że praktyczni nigdy tego nie robił i nie wiedział, czy teraz potrafiłby sformułować choćby śnieżną kulkę. Jakieś dzieci właśnie to robiły, całe mokre od śniegu i z czerwonymi buziami, toczyły zaciętą walkę.
Cholera, nie znał nawet dobrze języka, a miał znaleźć sobie tu znajomych, zacząć jakieś nowe życie i udawać, że jest tak cholernie szczęśliwy, zostawiając całą swoją przeszłość za sobą? Mając to, czego tak wiele młodych w jego wieku pragnie – własne mieszkanie, odizolowanie od rodziców i czystą kartę w nowym miejscu, wcale nie czuł się szczęśliwy. Czuł się samotny, jak jeszcze nigdy w życiu. Nawet otoczony swoimi kolegami, ćpunami, chłopakiem, który co jakiś czas lubił mu przyłożyć i ojcem alkoholikiem, czuł się bardziej swojsko i swobodnie niż tutaj, otoczony gratami z ubiegłej epoki i ludźmi, których nie rozumiał, nie tylko ze względu na inny język.
Westchnął i zaczął wyjmować wymięte bluzy, potargane spodnie, kurtki jeansowe z milionami naszywek, na które patrzył z jakąś rosnącą gulą w gardle. Chciał jeszcze raz zapalić, ale oprócz papierosów nie miał przy sobie kompletnie nic. W końcu nie przepuścili by go przez odprawę, gdyby zabrał ze sobą swój ukochany, zielony towar.
Z torby wyciągnął laptopa i włączył facebooka. No tak, gość od internetu miał przyjść dopiero za kilka dni, dupa. Może sobie co najwyżej w sapera pograć i myśleć nad tym, co też jego matka zdążyła uknuć. Kręciło mu się w głowie, był okropnie głodny, na dodatek chciało mu się pić, a tutejsza kranówa nieco go odstraszała. Położył się na krótki moment, przymykając oczy.

Gdy otworzył zlepione powieki, było jeszcze ciemniej niż poprzednio. Chyba sobie usnął, z nagrzanym laptopem obok, rozpaczliwie imitującym ciepło drugiej osoby. Czy nie miał czegoś do zrobienia? Coś jakby… gdzieś pójść, coś załatwić, z kimś okropnie nudnym, kogo bardzo nie lubił? Zmrużył w skupieniu oczy. Coś zaczynało mu świtać… MATKA! Był umówiony z tą starą jędzą!
Spojrzał na zegarek. Dobrze wiedział, co miała na myśli mówiąc „wieczór” - a raczej, jakiego przedziału czasu nie miała na myśli. Godzina dziewiętnasta stanowczo wychodziła poza ten zakres, a czas, w jakim można się było spodziewać, że zajedzie na drugi koniec miasta, jawił się niczym godzina zagłady. Przez chwilę rozważał możliwość siedzenia w domu i udawania, że o wszystkim zapomniał, albo wcale nie ma ochoty jej widzieć, ale słowo niespodzianka działało na siedemnastolatka zbyt silnie. W końcu zbliżały się święta, a obraz Xboxa był zdecydowanie zbyt żywy, choć mało prawdopodobny.
Nałożył jedyne eleganckie spodnie jakie miał, niestety nieco na niego małe, więc pedalsko obcisłe w udach, ale nie poszarpane, a kolor też nie raził po oczach, więc nie zwrócił na to uwagi – w końcu Anglicy powinni być znacznie bardziej tolerancyjni niż Polacy. Do tego jedyna koszula, która przy zmrużeniu oka, ewentualnie obu, mogła uchodzić za stylową i wyszukaną. Biało-niebieska kratka pasowała do włosów, które szybkim ruchem uczesał, wyjął kolczyki z wargi, nosa i uszu, zostawiając tylko tunele i poprawił kołnierz, przeglądając się przed lustrem. Sportowe obuwie, całe pokryte błotem, źle z tym współgrało, ale przecież buty zostawia się na wejściu, a nie pokazuje się całej rodzinie, więc nie kłopotał się nawet z przetarciem ich szmatą. Na wszystko założył skórę z naszytymi na plecach skrzydłami anielskimi. Gdy przyglądał się swojemu odbiciu, nie mógł wyjść z podziwu jak taki nieco spedalony punk mógł być z związku z dresem, jakim był Rafał. Pokręcił głową, chcąc wyzbyć się gastro, jakie nagle go ogarnęło, a przy okazji twarzy jego chłopaka, jaką miał ciągle przed oczami – tej bezwyrazowej mordy z uniesionymi brwiami.

Do drzwi matki zapukał grubo po dziewiętnastej, właściwie był kwadrans po dziewiątej, po drodze gubiąc się w dość dużym mieście, nie rozumiejąc wyjaśnień anglików, którzy starali się wskazać mu właściwą drogę, nie do końca pojmując jak działa metro i dziesięć minut tłumacząc przy kasie o jaki bilet mu chodzi, używając w tym celu zlepków wszystkich możliwych języków, pukając do dwóch drzwi, które okazały się być innym mieszkaniem niż się spodziewał i uciekając przed gościem, który w dziwny sposób przyglądał się jego tyłkowi. Duma, jaką czuł, gdy w końcu trafił we właściwie miejsce, nieco przygasła. Wystarczyło jedno spojrzenie na surową twarz matki, która stała w drzwiach, by miał ochotę odwrócić się na pięcie i pędem pobiec do swojego przytulnego mieszkanka. Albo najlepiej - na lotnisko.
- Wiesz która jest godzina? – warknęła.
- Zgubiłem się.
- Wchodź. I zachowuj się normalnie. Jaki jest twój naturalny kolor włosów?
- Ciemny brąz. - mruknął, zdejmując buty. Rozumiał takie pytanie od obcej osoby, zainteresowanej czy ten zgolony kawałek po lewej stronie też jest farbowany, ale do cholery, od matki?
- W najbliższym czasie kupię ci farbę do włosów, nie zdzierżę tych niebieskich kołtunów. W ogóle, czy ty widzisz w jakim stanie są te buty…?
Wciągnął powietrze.
- Jak nowe. Ten brud już był przy zakupie.
- Przestań mnie denerwować. Właź.

Kolacja minęła w mrocznej atmosferze zimnych spojrzeń, wrzasków małego dzieciaka oraz marudzenia nieco starszej dziewczynki, która nieufnym wzrokiem obserwowała Matta, co chwilę szeptając na ucho coś nowemu mężowi jego matki.
Skąd nagle wzięła się u niego ta chęć zrobienia dobrego wrażenia? Czyżby chciał nagle wpasować się w model jakiejś rodziny, choćby tak obcej jak ta tutaj? Zacisnął mocniej zęby, mieląc w ustach kotleta. Żałosne, wiadomo, że nikt go tutaj nie chce, a jego koszula, tak starannie dobierana, nie zrobi na nich żadnego wrażenia.
Przestał udawać, że nie dostrzega niechęci w oczach mężczyzny i – gdy nikt nie patrzył – wyciągał język w kierunku dziewczynki, która stroszyła się jak paw. Rozmowa przerywana była przez długą, nieznośną ciszę, którą ktoś w końcu postanowił zlikwidować, włączając telewizor.
- Mówiłaś coś o niespodziance. – mruknął niechętnie Matt.
- Załatwiłam ci psychologa.
Aż się zakrztusił, nie mogąc złapać powietrza, ani przełknąć kawałka kotleta. Zaczął kaszleć, próbując jednocześnie przepić to sokiem i możliwie jak najmniej z niego wylać.
- Co?
- Psychologa, bardzo dobrego. Jest bardzo polecany w sądzie, zajmuje się głównie przestępcami i mordercami, ale po znajomości postanowił uczynić dla ciebie wyjątek i przygarnąć małego alkoholika pod swoje skrzydła.
- Nie umiem mówić po angielsku. – rzucił szybko na swoją obronę.
- Nie szkodzi. Jest Polakiem. – uśmiechnęła się gadzim wygięciem warg, odsłaniając wybielane zęby, upaćkane czerwoną szminką. – Jesteś umówiony na jutro. Radziłabym się pojawić.
- Co mi niby zrobi, jak nie przyjadę? – uniósł brwi ku górze.
- Zadzwoni do mnie, skarbie. A myślisz, że taki psycholog jest tani? Ja za niego płacę. Jak również za twoje mieszkanie, szkołę, prąd internet, wodę… Mam wymieniać dalej? Nie pójdziesz do niego, pieniądze znikną, a twoje ładne rączki poznają co to znaczy ciężko pracować na życie. Decyzja należy do ciebie. 

15 komentarzy:

  1. Zrobiłaś u mnie reklamę, więc jestem! :D
    Nawiasem mówiąc, jestem przekonana, że wbiłam do Ciebie wczoraj z telefonu, był tylko prolog i nic nie dało się przeczytać ;/ Stwierdziłam, że wpadnę z kompa. Co prawda zapomniałam o tym, ale Ty mi przypomniałaś i udało mi się dotrzeć. Jestem z siebie dumna XD
    To teraz o opowiadaniu. Wybacz, że musiałam napisać jakiś nic nie znaczący wstęp, ale cóż... taka jestem. I takie są moje komentarze xd
    Wracając do opowiadania. Za wiele jeszcze nie ma, ale jest wystarczająco dużo, by móc wyrobić sobie jakąś opinię na jego temat.
    Zacznę od tego, że uwielbiam głównego bohatera. Kolczyki <3 Mógłby jeszcze mieć tatuaże :3 A niebieskie włosy - raj *-* Mam nadzieję, że się nie da i ich nie przefarbuje. Będę za to trzymać kciuki :D No i mógłby niedługo poznać jakiegoś fajnego chłopaczka, nie żebym coś sugerowała... xD
    Co do fabuły, totalnie trafiasz w moje serce <3 Na razie xd Mam nadzieję, że wszystko potem potoczy się po mojej myśli i będę tu wpadać jak najczęściej w poszukiwaniu kolejnych rozdziałów. Nie mogę się doczekać, jak rozwiniesz tę historię. Dostajesz u mnie duży kredyt zaufania, bo totalnie mnie masz za brak zainteresowania i akceptacji ze strony rodziców. Uwielbiam historie w tym klimacie.
    Hmm... A odnośnie tego jak piszesz – super. Nie było błędów ortograficznych, dziękuję Ci za to, bo czasem jak coś czytam, mam ochotę wydłubać sobie oczy. Błędów interpunkcyjnych również nie ma, powtórzeń także. Jedynie co, to jak czytałam prolog czułam gdzieś mały zgrzyt, ale nawet nie pamiętam, o co chodzi, więc puścmy to w zapomnienie. Jest super! :D
    Czy jest coś jeszcze co powinnam napisać? Hmm, no tak. Dodaję do obserwowanych, oczywiście. Muszę być w końcu na bieżąco. Czekam na kolejny rozdział (:
    A z okazji świąt, dużo zdrówka, szczęścia, miłości, weny i samozaparcia w pisaniu.
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na kontynuację :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za tak rozbudowaną opinię, sama prowadzisz bloga, więc wiesz jak wiele ona znaczy :)
      Dałaś mi +20 do motywacji w pisaniu.
      Mam nadzieję, że w dalszych częściach Cię nie zawiodę~

      Usuń
  2. Wow, już to kocham.
    Obyś nie spieprzyła (przepraszam) klimatu. Natknęłam się na twój blog na grupce na FB, a że był przy samej górze, to sobie wpadłam x3
    Postacie, które żyją tak, jakby miały wszystko w dupie, są dosyć trudne do prowadzenia. Mam nadzieję, że z niczym nie przesadzisz, ani niczego nie będzie za mało i bardzo ciekawie poprowadzisz fabułę. Rozpoczynanie takiego wątku daje ogromne pole do popisu :3
    Szczęśliwego Nowego Roku! W końcu już jutro Sylwester, a my znów o rok starsi... (ja, pesymistka-realistka)

    OdpowiedzUsuń
  3. OMFG, tak, tak i jeszcze raz tak! Mimo że opowiadanie zupełnie nie w moim klimacie, to jednak mi się podoba. Piszesz bardzo fajnie, wypowiedzi postaci są świetne! Teraz do szczęścia potrzebuję już tylko niższego stężenia ogólnego życiowego wyje*ania. (Przepraszam za słownictwo) Niestety to chyba tylko moje życzenie, więc zignoruj je i pisz dalej. Ten psycholog powinien mnie uszczęśliwić, on musi być miłym człowiekiem.
    Powodzenia i weny, czekam na dalsze rozdziały. Byle szybko, bo się niecierpliwię! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Z reguły rzadko wchodzę na blogi, których autorzy reklamują mi się na blogu. Nie ma to żadnego dziwnego podłoża, nie chcę, żebyś myślała w taki sposób. Po prostu, gdybym wchodziła na każdy zareklamowany blog, życia by mi na czytanie nie starczyło. Dlatego odwiedzam tylko te blogi, których opis w reklamie jest interesujący, który mnie czymś ujmie. A prawdę powiedziawszy w cholerę trudno jest zrobić taki krótki, zachęcający opis, który ma w sobie to coś (sama tego nie umiem). Cóż, skoro tu wpadałam, jak się pewnie domyślasz, Twoja reklama musiała mnie czymś zaciekawić. Czym? Właściwie nie chodzi o opis, który nie wywarł na mnie żadnego szczególnego wrażenia. Chodzi o jedno słowo, które się w nim zawierało - "yaoi". Cóż, jak się pewnie domyślasz, skoro sama prowadzę blog poświęcony takiej tematyce, to jedno słowo podziałało na mnie jak bodziec. Uwielbiam yaoi. Uważam ten gatunek za naprawdę niezwykły (oczywiście, jeśli autor ma pomysł i umie go wykorzystać). Dopóki jestem w jakiś sposób zauroczona stylem, przeczytam wszystko poświęcone takiej tematyce. Nie ma dla mnie znaczenia, czy będzie to opowiadanie czysto autorskie, czy fanfiction. Mogę czytać nawet o paringach, których nie znam - dopóki jest to dobrze napisane, przeczytam dosłownie wszystko poświęcone tej tematyce - zabawne, mam tak tylko przy yaoi. W innych gatunkach mam już znacznie ściślej określone wymagania.
    Oprócz tego słowa, jest jeszcze jeden powód, dla którego weszłam na Twojego bloga (mogę się założyć, że nie wpadałabyś na to, że ktoś zostanie zachęcony właśnie tym), ale o tym powiem na sam koniec.
    Cóż, dwie notki to tak naprawdę mało, żeby wyrazić jakąś konkretną opinię o fabule. A sam jej zarys hmmm....
    Sam pomysł wydaje mi się ciekawy. Ot, mamy punka z problemami. Pomysł może nie wybitnie oryginalny, ale nie ma to znaczenia. Dopóki rozwinięcie jego poprowadzisz intrygująco, pisząc w sposób jak do tej pory, historia może stać się jedyna w swoim rodzaju. Wiem, że to trochę za wcześnie, żeby wysnuwać takie opinie, ale takie miałam po prostu odczucie, czytając te dwa rozdziały. Wydaje mi się, że to opowiadanie ma naprawdę duży potencjał, a talent, który z pewnością masz, umożliwi Ci stworzenie z niego czegoś naprawdę niezwykłego. Tak uważam. Ale oczywiście, żeby postawić taką stuprocentowo pewną opinię, będę musiała jeszcze jakiś czas poczekać, zobaczyć, jak rozwiniesz tę historię.
    Kreacja głównego bohatera, to kolejna kwestia, którą chciałabym poruszyć. Podoba mi się sposób, w jaki opisujesz jego stan emocjonalny. Jego uczucia są wyraźnie zarysowane i nie to jest bardzo fajne, przynajmniej dla mnie, ponieważ jestem wielką fanką opisów przeżyć wewnętrznych. Tak, cóż, mam takie małe skrzywienie pod ich względem (pod względem opisów w ogóle).
    Z reguły nie przepadam za opisywaniem wyglądu postaci już na samym wstępie opowiadania. Zazwyczaj wydaje mi się to wymuszone. Ale u Ciebie jest inaczej, opis wyglądu wplotłaś w treść umiejętnie, on jest po prostu nierozerwalną częścią całości i za to masz ode mnie dużego plusa.
    Podoba mi się stylizacja głównego bohatera. Bardzo lubię punkowy styl (sama mam taką fryzurę - ala Uta z Tokyo Ghoul - jeśli wiesz, kogo mam na myśli). Fryzjer namawiał mnie na niebieską (turkus, to miał być turkus) farbę na sylwestra, ale ostatecznie zrezygnowałam, biorąc pod uwagę, że nie chcę narażać się z lekka (czytaj; bardzo!) rygorystycznym wykładowcom na kursach, na które chodzę. Mam całe wakacje, żeby latać z turkusem na głowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, w każdym razie - niebieskie włosy u Matta - duży plus masz za to. Nie każdy ładnie wygląda w tym kolorze, ale jeśli pasuje do karnacji i rysów twarzy, to faceci w tym kolorze wyglądają naprawdę nieziemsko.
      Kwestia druga - kolczyki. Kiedyś chciałam zrobić sobie tunele, ale bardzo szybko zdałam sobie sprawę, że to nie realne, bo musiałabym wtedy zrezygnować z trenowania sportu, który uprawiam. Cóż, zadowalam się kolczykami. Niemniej, tunele nigdy nie przestały mi się podobać. Lubię rysować je moim postaciom, albo wplatać do wizerunku osób, o których piszę (czemu mam na raz milion pomysłów na jałoji, a czas tak mało? ;-;)
      Wgl bardzo lubię biżuterię, dlatego każda opowiadanie, którego postacie (pedały, pedały) noszą ją, ma od mnie na starcie +10 punków do zajebistości. Haha, to jak karta bonusowa w jakiejś grze normalnie~
      Podoba mi się punkowy styl Matta. Szukałam swego czasu takiej kurtki ze skrzydłami, ale ostatecznie znalazłam tylko zwykłą (ale jaką zajebistą) męską harlejówkę. Cudo~!
      Ok, to o jego postaci już kończę, przechodzę dalej.
      Styl.
      Podoba mi się. Z pozoru nie ma w nim nic niezwykłego, ale kiedy bardziej wczytasz się w treść, zauważysz naturalność każdej sceny. Tak, sposób, w jaki piszesz, jest niezwykle naturalny. Żadna scena nie jest wymuszona, wszystko układa się w gładką i piękną całość. Bardzo mi się podoba. Warunkuje to unikatowość Twojego stylu. Naprawdę ciekawy sposób opisu, zdecydowanie przypadł mi do gustu.
      Mówiłam już, że jestem fanka opisów, ne? No, jestem, jestem i to taką naprawdę pojebaną. Uwielbiam opisy. Cóż, Ty skupiasz się na nich tylko w granicach konieczności. Ale właśnie dlatego ten styl jest taki naturalny. Nie wychodzisz poza granice naturalności, nie narzucasz nam nic wymuszonego. To intrygujące. Normalnie czułabym lekki zawód spowodowany brakiem rozbudowanych opisów przepełnionych metaforami i porównaniami, które tak bardzo kocham, ale, co zaskakujące, u Ciebie ich brak w ogóle mi nie przeszkadza. Cóż, pewnie dlatego tak bardzo zaintrygował mnie Twój styl.
      Jedyne opisy, którym poświęcasz więcej uwagi to opisy przeżyć wewnętrznych i za to Ci chwała. Bardzo ładnie (choć umiejętnie to chyba lepsze określenie) ujmujesz uczucia Matta. Podoba mi się to. Naprawdę. I tu po raz kolejny pokazujesz, że rozbudowanymi opisami uczuć, również umiesz dobrze operować, nie wychodząc poza tę granicę naturalności, która płynie z Twojego tekstu. To jest kurewsko intrygujące. Naprawdę, w cholerę mnie tym intrygujesz.
      Co do błędów.
      Stylistyka bardzo dobra, o powtórzenia, które czasem się pojawiają nie czepiam się, ponieważ wychodzę z założenia, że powtórzeniem można nazwać tylko takie wielokrotne użycie tego samego słowa, które razi po oczach, a które ewidentnie można zastąpić jakimiś synonimami. Czasem jednak nie da użyć się innego słowa. Dlatego nie traktuję takich przypadków, jako powtórzeń. Bez przesady, nawet wydawani autorzy się tym za bardzo nie przejmują, nie wspominając o zagranicznych (tu mówię w oparciu o angielskie książki, innych języków obcych nie znam na tyle dobrze, żeby czytać w nich książki) tekstach, gdzie w gramatyce termin "powtórzenie" nie istnieje. Bez przesady, wszyscy jesteśmy ludzi. Denerwuje mnie, kiedy w większości ocenialni oceniający rzuca się o każde powtórzenie, które całkowicie nie niszczy płynności czytania, ani estetyki tekstu, po czym sam swoim blogu, smaruje powtórzeniami. Idiotyzm. Ale to taka dygresja była.

      Usuń
    2. Czyli podsumowując, pod względem stylistycznym tekst jest napisany świetnie.
      Interpunkcja.
      Z reguły nie czepiam się o przecinki, chyba, że ewidentnie skaczą po tekście, jak im się żywnie podoba, a ja mam ochotę wydłubać sobie przez nie oczy widelcem (choć może łyżką byłoby efektowniej? Jak myślisz, Orghlaith?).
      U Ciebie interpunkcja jest bardzo dobra. Ze dwa przecinki gdzieś Ci umknęły, to zauważyłam, ale bez przesady, nikt nie jest maszyną, sama mam problemy z ogarnięciem wszystkich przecinków u siebie (sprawdzanie pięć razy tego samego tekstu, kiedy znasz go na pamięć i mimowolnie nie zauważasz błędów, tak bardzo - na szczęście mój brat po krótkiej/dłuższej chwili perswazji zgadza się czytać moje yoai, więc czasem zauważy coś, czego ja nie widzę, ale to też nie zawsze).
      Ortografia.
      Świetna. W tych dwóch postach zauważyłam tylko dwie literówki, a że były tylko dwie to je przytoczę (z reguły nie przytaczam błędów, bo mi się nie chce, nie jestem w końcu żadną wolną betą, ale jeśli jest ich tylko kilka, to mogę zdobyć się na ten szczytowy wysiłek - doceń to xd).
      "Z tym, że praktyczni nigdy tego nie robił" - w "praktycznie" zjadło Ci "e".
      "(...) mógł być z związku z dresem" - "w związku" a nie "z związku".
      Składnia.
      Ogólnie jest bardzo dobra, nie mam do niej zastrzeżeń. Jedyne zastrzeżenia jakie mam dotyczą doboru dwóch wyrazów, a raczej tego jak brzmią one w tekście.
      "Na korytarzu migało światło, irytując oczy i wprawiając siedzącego tam chłopaka w jeszcze gorszy nastrój." - to "irytując oczy". Ne, ja wiem, że personifikować można wszystko jak leci, ale to nie miała być personifikacja. Stąd użyłabym innego słowa. Zwykłe "rażąc oczy" byłoby znacznie lepsze. "Irytując" brzmi nienaturalnie. A przed "i wprawiając" powinien być przecinek, bo druga część zdania jest z czasownikiem kończącym się na "ąc".
      "Aż chciało mu się śmiać z jej spiętej miny" - "spięta mina". Serio? Widziałaś kiedyś spiętą minę? Bo ja nie. Owszem, spięte ciało, spięta szyja, czy jakakolwiek inna część ciała jak najbardziej może być spięta. Ale mina? Wyraz twarzy? No nie, nie, nie ma czegoś takiego jak spięty wyraz twarzy. Jeśli już chcesz coś takiego napisać to powinno być "Aż chciało mu się śmiać z jej napiętego wyrazu twarzy" - napięty wyraz twarzy - w porządku - ale napięty, nie spięty i wyraz, a nie mina. Bo to po prostu inaczej brzmi lekko nienaturalnie.
      Z błędów to tyle. Ogólnie było ich ile łącznie - cztery? (przecinków nie biorę pod uwagę)
      Nie no, Orghlaith, jestem mega pozytywnie zaskoczona. Rzadko spotykam się z tak poprawnie napisanym tekstem. Serio. Należą Ci się brawa *klask, klask*
      Na sam koniec jeszcze jedna rzecz, czyli fragment, który najbardziej mi się z tych dwóch notek spodobał.

      Usuń
    3. "Gdy podniósł się z ziemi, Rafała już przy nim nie było. Została za to kolejna śliwa pod okiem, pijak w domu i wredna matka, czekająca z kaftanem bezpieczeństwa."
      Wiesz, nie mam pojęcia czemu tak mi się on podoba. Jest w sumie zwykły. Nie jest to żaden wspaniały opis, ani nic takiego. A jednak cholernie mnie on zauroczył. Takie zwykłe, proste stwierdzenie. Nic nadnaturalnego. Ale wiesz, on jest bardzo szczery. Taki boleśnie prawdziwy. I chyba właśnie ta prawdziwość sprawiła, że tak bardzo mnie on zauroczył.
      No i to by było na tyle. Teraz pozostaje mi tylko czekać na ciąg dalszy xd
      P. S Ten drugi powód, dla którego tu zajrzałam.
      ...........
      *buduje napięcie*
      *jeszcze trochę*
      Tamtarararararararararam
      *proszę o werble*
      Otóż - adres Twojego bloga.
      "Hell is empty, and all the devils are here" ..... nananananananana, moja cudowna "Burza"~! No, jak tylko zobaczyłam tak dobrze mi znany cytacik z tego wspaniałego utworu, od razu zapałałam do Ciebie sympatią, wiesz? Nawet jeśli nie miałam pojęcia, jak piszesz. Więcej - gdybyś przy takim adresie bloga, zjebała mi opowiadanie, zamordowałabym Cię xd Na szczęście nie ma takiej potrzeby, ponieważ piszesz świetnie.
      Ne, Orghlaith, lubisz Szekspira?
      PP.S A tak wgl to skąd wziął się Twój nick? Orghlaith. Ciekawi mnie, jakie ma podłoże. Po prostu spodobało Ci się to imię, czy wiąże się z tym jakaś głębsza historia?
      PPP.S Jakbyś miała ochotę, to zapraszam do mnie http://porzeczkowysmakyaoi.blogspot.com/
      PPPP.S W życiu bym nie pomyślała, że będę w stanie w Nowy Rok korzystać z komputera, nie mówiąc już o myśleniu i wyrażaniu konstruktywnej opinii. Serio, wygrałam życie. Nie ma kaca. W ogóle. Dziwne, powinnam mieć, na ogół po takiej imprezie, jak wczorajszy/dzisiejszy sylwester mam kaca i to takiego naprawdę morderczego w swych zamiarach. A dziś nic. Naprawdę wygrałam życie~! (tak wiem, na pewno bardzo Cię to interesuje, ale musiałam się tym z kimś podzielić xd).
      PPPPP.S Wybacz mi spam komentarzowy, ale blogger ogranicza liczbę znaków w jednym do 4096, więc sama rozumiesz xd Mam nadzieję, że nie będziesz chciała mnie za niego zabić *niespokojnie ściska w ręce maczetę-chan*
      Weny, Orghlaith i do następnego~!

      Usuń
    4. Myślałam, że wiem jak wyglądają długie i wyczerpujące komentarze, ale zdecydowanie się myliłam. Dziękuję za czas poświęcony na napisanie tak rozległego komentarza, jak i czytanie moich wypocin. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że Szekspir może zachęcić do odwiedzenia bloga, jednak jak widać bardzo się pomyliłam :)
      Cóż, nick nie jest przypadkowym zbitkiem liter, a żeńskim imieniem celtyckim, którego znaczenie właściwie w najmniejszym stopniu do mnie nie pasuje.
      Dziękuję za wszystkie rady, błędy, które pokazałaś, jak i tak pozytywną opinię. Sama nie potrafię pisać długich komentarzy, więc na tym poprzestanę, a w wolnym czasie (którego ostatnimi czasy niestety coraz mniej) doczytam Twoje opowiadania. :)

      Usuń
  5. Ojejciu! Przeglądam sobie swojego bloga, robię ogólną rewizję, czy wszystko gra i wgl, patrzę, a tu komentarz! Normalnie czuję jak mnie rozpieprza energia, cieszę się jak głupia i wchodzę na Twój profil. Czytam, obczajam, i wreszcie - włączam Twojego bloga! Opowiadanie, choć na razie niewiele dodałaś, spodobało mi się :) Zaciekawiło mnie i naprawdę, chcę więcej! :D Masz bardzo dobry styl, czyta się płynnie i przyjemnie. Nie wiem czy czytasz moje wpisy, czy tylko zabłądziłaś i zostałaś oczarowana słodkim, krwiożerczym wampirem, ale tak czy siak nasze blogi mają tematykę yaoi, więc może by się tak wymienić linkami i udostępnić je na swoich blogach? :D Byłabym bardzo wdzięczna :P Pozdrawiam, życzę weny i nie poddawaj się, opowiadanie zapowiada się super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, nie ma problemu. Pasuje Ci miejsce w zakładce "linki"? ;)

      Usuń
    2. Pewnie! Ja też Cię dodam u siebie :3 Pozdrawiam :D

      Usuń
    3. Okej, dziękuję :) Już dodałam :)

      Usuń
  6. Obiecujące tylko mam nadzieję że wena Cie nie opuści i szybko pojawią się następne części:-)

    OdpowiedzUsuń